Przeszywający ból barku i co na to powiedział lekarz…

Oglądasz 1 wpis (wszystkich: 1)
  • Autor
    Wpisy
  • #459191
    M.jeruzalski
    Uczestnik

    Do mojego gabinetu został skierowany przez lekarza pacjent z bólem barku niewiadomego pochodzenia. Z racji współpracy z wieloma doskonałymi specjalistami bardzo często konsultuje swoje przypadki. To samo dzieje się ze strony lekarzy; konsultują ze mną swoich pacjentów chcąc uwolnić ich od zabiegu czy operacji. Kierują ich na leczenie zachowawcze. Cieszę się, że takich pacjentów trafia do mnie coraz to więcej.

    Jednak do rzeczy! Był to mężczyzna lat 45, urzędnik prowadzący siedzący tryb życia. Sport jak twierdził nigdy nie był dla niego. Zgłaszał dolegliwości barku określane jako osłabienie i ciężkość. Przy najmniejszych ruchach w domu czy ogrodzie ręka szybko się męczy i pojawia się ból – przeszywający. Nie był w stanie określić ruchu, w którym się pojawia.

    Jak już wspomniałem został skierowany do mnie od lekarza ortopedy, który nie chciał aplikować mu „blokady” w staw by zmniejszyć dolegliwości bólowe. Pacjent zgłosił się do mnie, gdyż nie chciał już brać leków przeciwbólowych. Znowu można powiedzieć, że cieszy mnie świadomość pacjentów o tym by nie przesadzać z lekami. To nigdy nie przynosi żadnego skutku na dłuższą metę.

    Wyjaśniłem pacjentowi co skutkuje braniem leków na dłuższą metę. Potwierdził, że to samo powiedział mu lekarz i skierował go do mnie. Wytłumaczyłem co musimy zrobić i przystąpiłem do dzieła. Oczywiście na początek obszerny wywiad i szukanie niewiadomego urazu, którego nie było. W wywiadzie czysto. Pacjent tylko powiedział, że jedyny co pamięta to to, iż przeforsował się kiedyś w ogrodzie z łopatą. Tylko tyle czy aż tyle?

    Zbadałem na początek całe ciało. Jednym z elementów to siła mięśniowa by sprawdzić czy któreś mięśnie nie są osłabione. Następnie przystąpiłem do badania kręgosłupa i nerwów obwodowych czy przypadkiem „gdzieś” nie występuje kompresja na nerw. Dodatkowo nie byłbym sobą gdybym nie rzucił okiem na pobliskie stawy, które także mnie zainteresowały.

    Po przeprowadzeniu dokładnego wywiadu zabrałem się do jak już wspomniałem badania mojego pacjenta i oto co wyszło:

    Stożek rotatorów, jego siła i napięcie były znacznie obniżone. W rejonie szyi znalazłem ciekawy kąsek. Mięśnie pochyłe były znacząco tkliwe i bardzo bolesne (oczywiście może być to spowodowane pracą pacjenta- dla przypomnienia praca siedząca). Przy badaniu pacjent przypomniał sobie o pieczeniu i takim „paleniu”. No i mamy zagadkę pacjenta.
    Jak wiemy pod mięśniami pochyłymi przechodzą nerwy, które mogą dawać pacjentowi takie doznanie jak palenie czy pieczenie. W badaniu kończyna górna była znacznie niżej położona (po sprawdzeniu oczywiście punktów kostnych). Bark mojego pacjenta znacznie obniżył się. Dodatkowo z tego wynika, że nieprawidłowo ułożone struktury kostne wtórnie uciskały na jego nerwy obwodowe oraz naczynia biegnące do KG pacjenta dając objawy takie jak zimna kończyna. Tak w między czasie pacjent potwierdził to po moim pytaniu.

    Po tym wszystkim usiadłem z pacjentem u wyjaśniłem gdzie leży problem i najważniejsze dla niego, że jesteśmy w stanie to naprawić. Wytłumaczyłem, że będie to proces stopniowy i nie zdziałam cudów na 1 terapii.

    Terapia polegała na rozluźnieniu napiętych mięśni oraz na uwolnieniu ucisku w rejonie nerwów i naczyń. Oczywiście tych w obrebie KG. Wprowadziliśmy kilka zmian w systemie funkcjonowania dnia codziennego – poskutkowały. Poprawa była widoczna, a ból pacjenta zmniejszył się do znacznego minimum. Pacjent po zakończonej terapii udał się także do lekarza by on też ocenił prace (tu dostałem telefon z informacją po co go przysłałem 
    Pacjent jednak sam udał się do lekarza a nie z mojego polecenia. Pacjent wpada na regularne przeglądy by w razie czego zduszać problemy w zarodku zanim się rozwiną i wyłączą go znowu z życia.

    Na koniec dodał: „Teraz to mogę przysłać do Pana moją żonę. Ta to ma problemy..”

Oglądasz 1 wpis (wszystkich: 1)
  • Musisz się zalogować by odpowiedzieć w tym temacie.